Jak było naprawdę, dowiadujemy się z artykułu, opublikowanego w 1990 r. w „Tygodniku Powszechnym”, pióra Józefa Dąbrowskiego. Artykuł został w części przedrukowany w bocheńskim miesięczniku ABC w tekście „UB w akcji”. Czytamy w nim m.in.: „Następnej akcji dokonało UB w Bochni na żołnierzach AK ze wsi Wrzępia. Wiosną 1945 r. w lesie Bratucickim ukrywała się duża grupa członków armii podziemnej w obawie przed represjami, jakich dokonywało UB. Ukrywających się wydało dwóch członków AK: Stanisław Rachwał i Wilk, ps. „Czarny”, obaj z Bratucic, którzy po wyzwoleniu byli pracownikami UB w Bochni. 18 czerwca 1945 r. we wczesnych godzinach rannych, bocheńskie UB zorganizowało w lesie Bratucickim wielką akcję i o godz. 4 schwytano na skraju lasu czterech żołnierzy AK: Stanisław Rzeźnik, lat 23, Jacek Rzeźnik, lat 23, Michał Kaczmarczyk lat 23, wszyscy ze wsi Wrzępia oraz Władysława Napieracza lat 23 ze wsi Michala. Schwytanych wprowadzono nieco głębiej w las, po czym kilkadziesiąt metrów dalej rozdzielono ich i rozstrzelano. Później, podczas oględzin stwierdzono, że mają podarte ubrania i pourywane guziki, co wskazywało, że coś chciano na nich wymusić. Ponadto, jak wynikało z oględzin zwłok, UB dokonało mordu w sposób bestialski: wszyscy byli rozstrzelani tą samą metodą, co w Katyniu (strzał w tył głowy) z tym, że Stanisław Rzeźnik i Michał Kaczmarczyk klęczeli przy drzewach, natomiast Jacek Rzeźnik i Władysław Napieracz byli rozstrzelani w pozycji stojącej, serią z broni maszynowej (ich głowy były poszarpane od kul, a drzewa, przy których wykonywano wyroki, były pokaleczone na odpowiedniej wysokości).
To morderstwo dokonane na czterech niewinnych, młodych ludziach, którzy w ruchu oporu walczyli z hitlerowskim okupantem, było ogromnym wstrząsem nie tylko dla najbliższej rodziny, lecz dla wszystkich, którzy się o tym dowiedzieli. Czterej zamordowani manifestacyjnie zostali pochowani na cmentarzu parafialnym w Cerekwi w jednej mogile. Położona na niej biało-czerwona szarfa została tej samej nocy podarta. Na podkreślenie zasługuje jeszcze kłamstwo komunistycznej propagandy: w prasie tamtych dni ukazała się wzmianka, że w lesie Bratucickim Urząd Bezpieczeństwa zlikwidował czterech groźnych bandytów. Kiedy po kilkunastu latach były funkcjonariusz UB Franciszek Niedziela spotkał się z bratem jednego z zamordowanych, Władysławem Rzeźnikiem, dla usprawiedliwienia się wyjaśnił, że brał udział w tej akcji, ale zbrodni na jego bracie Stanisławie dokonał funkcjonariusz Janiga.
Tyle obie relacje. Jedna sucha, można powiedzieć – napisana bezpieczniackim slangiem, druga odwołująca się do emocji, pokazująca w przejmujący sposób, jak likwidowano „bandytów”. Obie zawierają błędy. Pomyłki o mniejszym kalibrze zawiera tekst z Tygodnika Powszechnego (nie zgadza się data, imię jednego z zamordowanych, pacyfikacji dokonało UB krakowskie, a nie bocheńskie choć udział UB z Bochni, jako znającej lepiej topografię terenu, należy uznać za wielce prawdopodobny, także z racji wymienienia w tekście z nazwiska Witolda Janigi, szefa UB w Bochni w 1946 r., po zastrzelonym Stefanie Jarzynie).