Wkrótce banda ta realizuje swoje zadania zmierzające do głównego celu: zmiany przemocą ustroju Państwa Polskiego i staje się postrachem dla przytoczonych powyżej powiatów i była nim do chwili jej likwidacji w październiku 1950 r. z powodu bezkompromisowej walki z wszystkimi, którzy realizowali budowę socjalizmu w Polsce”. 12 i 15 maja obrońcy obu skazanych złożyli na ręce prezydenta Bolesława Bieruta prośby o ułaskawienie. Mec. Buczyński w swoim piśmie zacytował kilka relacji, mówiących o zachowaniu się Mroza podczas okupacji. W jednej z nich czytamy: „Od roku 1943 ukrywaliśmy się w lasach na terenie Dobczyc wraz z trzyletnim dzieckiem oraz innymi Żydami w ilości dziewięć osób… Mróz Franciszek dostarczał nam żywność, odzież… kilkakrotnie uratował nam życie… dzięki jego ofiarnej pomocy udało się nam doczekać chwili wkroczenia Armii Radzieckiej. Rozmawialiśmy w jego domu z jeńcami radzieckimi, którym udało się zbiec z niewoli niemieckiej… Wszyscy wyrażali się o Mrozie, jak o swoim ojcu, co i my potwierdzić musimy. Dzięki jego pomocy udało się nam przetrwać okupację, a on nie zwracając uwagi na to, że jesteśmy Żydami szedł nam z pomocą” (oświadczenie Macieja i Marii Jakubowiczów).
Obrońca wskazywał też na fakt, że postępowanie toczyło się w trybie doraźnym i ewentualnych uchybień proceduralnych nie mógł już, z braku środka prawnego, naprawić Najwyższy Sąd Wojskowy, gdyż wyrok w trybie doraźnym jest ostateczny. 14 maja swoje osobiste prośby o łaskę wystosowali też Mika i Mróz, o łaskę dla syna poprosiła również Anna Mika. 19 czerwca Bierut nie skorzystał z przysługującego mu prawa łaski i termin egzekucji wyznaczono na 25 czerwca. O 20.15 w więzieniu Montelupich od strzału (zapewne w tył głowy, jak to powszechnie praktykowano) zginął Mika.
Na protokole, sporządzonym po egzekucji, oprócz nazwisk obecnych na niej prokuratora, lekarza, oficera straży więziennej i księdza widnieje też nazwisko ppor. Władysława Dąbrowskiego, wymienionego jako dowódca plutonu egzekucyjnego. Dziś już wiemy, z wielu innych przykładów w Polsce, że nie było żadnych plutonów, a kaci działali w pojedynkę. Wynika więc z tego, że to właśnie ppor. Dąbrowski pozbawił życia Mikę, a pół godziny później Mroza. Autorowi artykułu udało się dotrzeć do osoby spokrewnionej z rodziną Mrozów. Z jej opowiadań, zasłyszanych od obecnego podczas egzekucji strażnika wynika, że Mróz przed wyjściem z celi śmierci stoczył dramatyczną walkę o życie, nie dając się wyprowadzić. Doszło ponoć do tego, że strażnicy musieli użyć broni, by wywlec go na miejsce stracenia. Po egzekucji oba ciała pochowano we wspólnym, anonimowym grobie na cmentarzu Rakowickim. Przez całe dziesięciolecia nie wolno było nawet umieścić tabliczki z nazwiskami zabitych. Dopiero przemiany polityczne we Polsce po 1989 r. uwolniły działania (bo pamięć była żywa nadal) na rzecz godnego upamiętnienia obu żołnierzy. Staraniem ich towarzyszy walki na grobie ustawiono piękne epitafium. Przed grobem znajduje się żelazny krzyż z wplecionym w niego symbolem Polski Walczącej. Długoletnie kary więzienia spotkały też ludzi, których bezpieka wplątała w akcję likwidacji grupy Miki. Wyrokiem WSR w Krakowie z 31 sierpnia 1951 r. Zygmunt Kącki „Kanciarz” został skazany na 15 lat, a Fryderyk Satoła „Jaszczyk” na 12 lat więzienia. Najtragiczniejsza z nich wszystkich była jednak historia Jana Ujejskiego. Wyrokiem z 31 sierpnia 1950 r. został umieszczony w zakładzie dla umysłowo chorych w Kobierzynie, gdzie zmarł.